Największe opóźnienia w gabinecie mam zawsze przy USG piersi.
Wizyty umawiane są co 20 minut, ale powiedzmy sobie szczerze – zanim zbiorę wywiad, obejrzę poprzednie badania minie 5-10 minut, a dalsze 10 na USG nie zawsze wystarczy. Zależy to od zmian, które znajduję i później opisuję, ale w dużej części zależy to także od rozmiaru piersi. Bo każda z nas jest inna.
Są piersi, które jestem w stanie zbadać w 5 minut, a są takie, którym muszę poświęcić prawie godzinę.
W trakcie tych badań poznałam wiele historii, przemyśleń i problemów. Nie piszę tego postu, żeby teraz je zdradzać, ale nagromadziło się we mnie kilka przemyśleń i chcę się tym z Wami nimi podzielić. Zanim wyruszysz ze mną w kolejną podróż, zapraszam Cię do przeczytania poprzedniego wpisu (Zobacz wpis >), który jest zbiorem podstaw odnośnie badania piersi – co gdzie kiedy i dlaczego. Ten wpis potraktuj jako uzupełnienie;)
Najważniejszą rzeczą, jaką możesz dla siebie zrobić to comiesięczne badanie piersi, które opisałam w powyższym wpisie.
Chciałam tylko dodać do niego sprawę “owłosienia” w okolicy brodawek sutkowych. Jeśli jest to jeden czy dwa zabłąkane włoski, które miałaś od zawsze, dodatkowo nie cierpisz na zaburzenia miesiączkowania i inne niepokojące dolegliwości – nie jest to patologią.
Problem pojawia się, gdy owłosienie jest dość obfite, ewentualnie jego intensywność nasila się.
Hormony androgenne (czyli pospolicie rzecz ujmując – męskie) są w organizmie kobiet bardzo potrzebne. Problem pojawia się w momencie ich nadmiaru, a jednym z objawów androgenizacji jest nie tylko hirsutyzm (czyli owłosienie typu męskiego), ale także nieregularne miesiączki czy wręcz ich brak. Objaw ten występuje w wielu jednostkach chorobowych t.j. zespół Cushinga, zespół policystycznych jajników i inne.
Jeśli masz wątpliwości odnośnie tego, czy to jeszcze fizjologia czy już patologia – idziemy do lekarza.
Oznacz w badaniach laboratoryjnych wolny testosteron, dehydroepiandrosteron oraz androstendion i idź z wynikami do lekarza ginekologa. On po badaniu, zinterpretuje Twoje wyniki i ewentualnie rozszerzy diagnostykę.
Kolejną rzeczą, która często nie odpowiada nam w naszych piersiach jest ich rozmiar.
Chciałabym się mylić i żeby moje subiektywne odczucie nie było odczuciem większości z Was, ale po odbyciu tych wielu rozmów nie sposób się powstrzymać. Mam za sobą już historię mamy i nastoletniej córki, które oburzone wyszły z gabinetu po tym, jak nie chciałam przypisać hormonów na wzrost piersi. Wszystkie badania były prawidłowe, a ta dziewczyna była zbudowana prawidłowo, a co najważniejsze jej organizm miał jeszcze czas na przemiany hormonalne. Innym razem badałam dziewczynę, która czekała tylko do pełnoletności, żeby przejść operację zmniejszania piersi. A w gabinecie mnóstwo jest mniej skrajnych historii, w których piersi są szufladkowane jako “za małe”, “za duże” czy “wiszące”.
Czuję pewien dyskomfort, gdy pacjentki szykując się do badania rzucają negatywny komentarz odnośnie swoich piersi.
Z jednej strony mało profesjonalnie by zabrzmiało jakbym skwitowała to “co Pani gada, ma pani piękne piersi” – jako lekarz nie oceniam przecież estetyki. Ale z drugiej strony nie potrafię przejść obojętnie obok pejoratywnej uwagi w stosunku do swojego własnego ciała. Dlaczego jest tak, że same na siebie źle mówimy?
I fakt, samoakceptacja jest piękna. Ale też nie jest łatwa.
Sama musiałam dużo nad tym pracować, ba – nadal pracuję. “Brak” piersi odbiera nam czasami pewność siebie, ale gdy są one za duże także chowamy je, garbiąc się. Z jednej strony nie możemy założyć sukienki z dużym dekoltem, bo “jestem płaska”, ale z drugiej strony gdy zakładamy wielki dekolt, a mamy duże piersi sądzimy, że wyglądamy zbyt wulgarnie. Gdy mamy małe piersi źle czujemy się w sklepie z bielizną, bo ciężko jest znaleźć dobry rozmiar, a z drugiej strony uprawiając sport z dużymi piersiami mamy rany od otarć.
Po co to wszystko piszę?
Żeby uzmysłowić Ci, że nigdy nie będzie dobrze, że zawsze będziesz się czepiać swojego ciała bez względu na to, jakie ono jest. W większości przypadków (zaraz powiem o wyjątkach) problemem nie są Twoje piersi, tylko to, co Ty o nich myślisz. Dlatego zacznij od pokochania siebie. A przynajmniej spróbuj.
O jakich wyjątkach wcześniej mówiłam?
O wskazaniach zdrowotnych. Piersi potrafią być bardzo ciężkie, powodując skrzywienia kręgosłupa, pogarszając nasze codzienne funkcjonowanie, o uprawianiu sportu nie mówiąc. W takich przypadkach możliwe jest wykonanie operacji redukcyjnych. Ewentualnie występowanie niedoborów hormonalnych, gdzie faktycznie podajemy kursy hormonalne w celu wykształcenia gruczołów sutkowych.
Ale jeszcze na koniec zadam jeszcze pytanie – czy korzystałyście kiedyś z pomocy brafitterki?
Dobrze jest chociaż raz skorzystać z pomocy profesjonalistki, bo lwia część z nas ma naprawdę źle dobrany rozmiar biustonosza. To, czy efektownie na nas wygląda, jednocześnie spełniając swoje funkcje zależy w dużej mierze właśnie od dobrze dobranego rozmiaru.
Czasami jest tak, że próbowałaś je pokochać, a pomimo wszystko nie udało Ci się i zastanawiasz się nad operacją.
Gdzieś na końcu drogi jest akceptacja albo jej brak i takie rozwiązanie też jest możliwe. I nic nikomu do Twoich piersi. Ale jeśli powiększasz / zmniejszasz sobie biust – zrób to dla siebie, nie dla innych.
Zdaję sobie sprawę, że jest też grupa, która nigdy nie miała problemu z akceptacją swoich piersi.
Genialnie! Zarażajcie swoją akceptacją najbliższe Wam kobiety. Może szczera rozmowa pomoże komuś z Twojego otoczenia? Ale teraz niech teraz każda z Was zada sobie kilka pytań: kiedy ostatnio badałam swoje piersi? Czy kiedykolwiek robiłam badanie USG? Czy mam na pewno dobrze dobraną bieliznę?
Pamiętaj, wszystko jest dla ludzi i bądźmy wdzięczne, że żyjemy w XXIw., w którym wszystko jest możliwe. Najlepiej postępować tak, żeby było zdrowo – zarówno dla naszego ciała jak i dla głowy. I dla każdego z nas może oznaczać to co innego.

Pracuje głównie na oddziale onkologicznym, a dyżury spędza na porodówce. Swoją dalszą karierę wiąże głównie z ginekologią onkologiczną. Gdyby miał opisać siebie, powiedziałaby, że jest ginekologiem zapatrzonym w kobiety, a jednocześnie kobietą starającą się być jak najlepszym ginekologiem. Jest lekarzem przechodzącym po szpitalnym korytarzu, operatorem na bloku operacyjnym… Ale chyba przede wszystkim niepoprawną marzycielką wierzącą, że wspólnie możemy sprawić, żeby ten świat był lepszy. Tworzy medyczną twarz Wróżki Cipuszki po to, by kobiety zrozumiały, że nie są odosobnione w swoich problemach, żeby mogły zdobyć informacje nie tylko o chorobach ginekologicznych, ale także szeroko pojętym zdrowiu kobiet – przedstawione przystępnym, humorystycznym językiem.