“Duchowe położnictwo. Intymność narodzin” autorstwa Iny May Gaskin to naprawdę wyjątkowa lektura. Pierwszy raz widziałam tę książkę na początku specjalizacji, jednak wtedy nastawiona byłam wyłącznie na bycie chirurgiem i nie zainteresowałam się nią dłużej niż 10 minut. Wróciła do mnie po egzaminie specjalizacyjnym i po ponad 5 latach przepracowanych na porodówce. I pomimo tego, że książka ta opisuje głównie porody domowe, którymi się nie zajmuję, uważam, że powinien ją przeczytać każdy, kto z porodem ma cokolwiek wspólnego.
Manewr Gaskin (według niektórych GaskinA) to znany każdemu adeptowi położnictwa “trik”, jak sprawić, żeby dziecko w końcu się urodziło.
Jest to jeden z manewrów przy tzw. dystocji barkowej. Mówiąc obrazowo – gdy urodzi nam się główka, a barki dziecka zaklinują się i poród nie postępuje, jedną z rzeczy, które możemy zrobić to zmiana pozycji kobiety z leżącej na plecach na kolankowo – łokciową. Doczytując o autorce manewru (a nie autorze!) dowiadujemy się, że jest położną, a do tego mieszkającą na Farmie – międzynarodowej społeczności w Tennessee. Kim jest ta kobieta? Jak udało jej się zaistnieć w świecie lekarzy położników?
Żeby zrozumieć mój szok, należy zrozumieć “nastroje” w położniczym świecie.
Sala porodowa to miejsce, w którym współpracują dwie silne grupy zawodowe: położne oraz lekarze. Nie jest to wiedza tajemna, że przy fizjologicznym porodzie naturalnym jedną z najważniejszych spraw jest dobry kontakt z położną. Lekarz przychodzi na koniec porodu i ewentualnie “naprawia” powstałe uszkodzenia. Gorzej jeśli coś się dzieje – wtedy wzywany jest lekarz. Często powstają różne zgrzyty, wynikające z tego, że to położne są “sercem” porodu, natomiast to położnik ma za niego ostateczną odpowiedzialność względem prawa. Na temat tej relacji można napisać książkę, bo każda ze stron ma swoje racje. Jedno jest pewne – łączy się z dużą ilością emocji.
Sala porodowa to cudowne miejsce.
Zawsze podkreślam, że łączą się tu dwie ważne gałęzie nauki – chirurgia (zaopatrywanie urazów krocza, cięcia cesarskie) i psychologia (połowa powodzenia porodu jest w głowie rodzącej). Za każdym razem musimy sobie zdawać, że to dla nas jest to dwudziesty poród w ciągu tygodnia, a dla kobiety, która rodzi to jest właśnie ten jedyny poród jej ukochanego dziecka (nawet jeśli tych porodów będzie 5;). Książka, którą chcę Wam dzisiaj przedstawić jest przeznaczona dla każdego z nas – lekarza, położnej oraz rodzącej.
Książka podzielona jest na kilka części, a pierwsza najobszerniejsza z nich to opowieści o porodach.
Rodzinnych porodach odbywających się w większości przypadków w kamperach na terenie Farmy. I wiecie co – pomimo tego, że jako lekarz do porodów rodzinnych mam mieszane uczucia, przeczytanie tych historii wniosło wiele do mojego pojmowania porodu. Zawsze starałam się wczuwać w sytuację pacjentek na porodówce, nigdy nie podniosłam na żadną z nich głosu i rozumiałam, jeśli zależało jej np. na obecności męża (mimo tego, że ja swojego w życiu na porodówkę bym nie wpuściła – ale to moje zdanie). W opowieściach Gaskin przebija się jednak jeszcze więcej zrozumienia i uświęcenia tego wydarzenia w życiu kobiety. Nie zmieniłam zdania na temat porodów rodzinnych – kibicuje wszystkim, którzy się tym zajmują i życzę im milion szczęścia, ale osobiście nigdy nie naraziłabym siebie i swojego dziecka na takie niebezpieczeństwo: krwotoku poporodowego, niedotlenienia i innych rzeczy, których po prostu nie jesteśmy w stanie przewidzieć, a w warunkach domowych mamy ograniczone pole działania. I choć te sytuacje zdarzają się rzadko, nie wymarzę możliwości ich wystąpienia z mojej głowy.
Dzięki opowieściom o hipisowskich porodach, jeszcze wyraźniej dostrzegłam obowiązek zapewnienia nie tylko dobrostanu fizycznego pacjentki, ale także psychicznego.
Bycie miłym to nie wszystko, o co powinniśmy dbać na porodówce. Na ten czas cudownie byłoby nawiązać nić przyjaźni z pacjentką. Ale tutaj znowu odbijam się od lekarskiej ściany – bo kto na dyżurze ma na to czas musząc ogarnąć porodówkę, oddział / oddziały i izbę przyjęć… Tym bardziej istotna staje się rola położnej wspierającej rodzącą w trakcie całego porodu – bez względu na to czy odbywa się on w przytulnym domu czy w ścianach sterylnej porodówki.
Kolejny rozdział skierowany jest bezpośrednio do rodziców.
Już na początku zaznaczę, że nie wszystkie porady zawarte w tej książce są zgodne ze stanowiskiem Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Na szczęście przy każdej informacji, która wzbudza kontrowersje mamy odpowiedni przypis, więc nie zostaniemy wprowadzeni w błąd. A jest kilka kwiatków jak np. leczenie porodu przedwczesnego alkoholem. Jednak większość rad mieści się w ramach zdrowego rozsądku, a co więcej zgodne są z holistycznym podejściem do naszego zdrowia, za co wielki ukłon w kierunku Iny.
Wiele rad zawartych w tym rozdziale wydaje się banalnie prostymi, jednak w ferworze “walki” często zapominamy o nich.
A najprostsze słowa bywają najpiękniejsze – “Podczas fali skurczu miej oczy otwarte”, “Nie narzekaj, to tylko pogarsza sprawę”, “Mów miłe rzeczy, będziesz dzięki temu rozluźniona na dole”, “Naucz się relaksować – to coś, co wymaga uwagi”. To tylko garstka z rad płynących z tej części książki.
W tym rozdziale przeczytamy także o radach dla przyszłych tatusiów.
Jak zaopiekować się kobietą w ciąży, a także co jest istotne, jeśli chcą towarzyszyć jej przy porodzie (w “Duchowym położnictwie” obecność męża przy porodzie jest jedną z jego głównych składowych). Myślę, że może pomóc wielu mężczyznom zrozumieć, co właściwie dzieje się z organizmem kobiety w trakcie ciąży, a także jak trudne jest przejście przez wydarzenie, jakim jest poród.
Kolejna część zatytułowana jest “Ty i Twoje dziecko”.
Odnajdziemy w niej dość błahe zagadnienia jak zmienianie pieluszek oraz bardzo poważne i obciążające jak to, kiedy Twoje dziecko umiera. Rozdział możemy potraktować raczej jako wstęp do opieki nad dzieckiem, bo na pewno nie wyczerpuje tematu w całości.
Ostatnią z głównych części są instrukcje dla położnych.
Osoby “niemedyczne” mogą pominąć ten rozdział, bo znajdują się w nim podstawy szerokopojętego położnictwa. Jeśli jesteś natomiast ciekawa, jak to mniej więcej wygląda i nie jesteś z grupy osób wrażliwych – przeczytaj, może akurat coś przyda Ci się podczas Twojego porodu. Świadomość jest niezmiernie istotna.
“Duchowe położnictwo. Intymność narodzin” odebrałam jak najbardziej pozytywnie.
Cieszę się, że przeczytałam tę książkę i na pewno wzbogaciła mnie nie tylko jako lekarza, ale także kobietę. Muszę jednak przyznać, że momentami czytałam ją z przymrużeniem lekarskiego oka. Klimat porodu w kamperze pod miastem, w obecności męża, położnych i przyjaciół nie trafia do mnie kompletnie – znowu – ani jako do kobiety ani jako do lekarza. Zdaję sobie jednak sprawę, że każdy z nas może mieć inaczej. I absolutnie to szanuję. Uważam, że każdy z nas może wynieść z tej książki dużo wartościowej nauki, nawet jeśli nie zgadzamy się z nią w całości. Daje spojrzenie z odmiennego punktu widzenia, a przez to wzbogaca nasze pojmowanie świata.
Podsumowując – polecam do przeczytania każdemu adeptowi położnictwa, każdej położnej i przyszłej mamie czy przyszłemu tacie. Jesteś lekarzem – królem porodówki i nie zmienisz swojego zdania, że Twoim obowiązkiem jest wyłącznie doprowadzeniem do urodzenia zdrowego noworodka? Super – przeczytaj, może chociaż spojrzysz inaczej na kawał dobrej roboty położnych. Jesteś kobietą i nie wyobrażasz sobie porodu drogami natury – przeczytaj i zobacz jak można inaczej na to spojrzeć. Nie zmienisz swojej decyzji? To też ok, ale bądź świadoma jak wygląda świat po drugiej stronie lustra.

Pracuje głównie na oddziale onkologicznym, a dyżury spędza na porodówce. Swoją dalszą karierę wiąże głównie z ginekologią onkologiczną. Gdyby miał opisać siebie, powiedziałaby, że jest ginekologiem zapatrzonym w kobiety, a jednocześnie kobietą starającą się być jak najlepszym ginekologiem. Jest lekarzem przechodzącym po szpitalnym korytarzu, operatorem na bloku operacyjnym… Ale chyba przede wszystkim niepoprawną marzycielką wierzącą, że wspólnie możemy sprawić, żeby ten świat był lepszy. Tworzy medyczną twarz Wróżki Cipuszki po to, by kobiety zrozumiały, że nie są odosobnione w swoich problemach, żeby mogły zdobyć informacje nie tylko o chorobach ginekologicznych, ale także szeroko pojętym zdrowiu kobiet – przedstawione przystępnym, humorystycznym językiem.